czwartek, 24 lipca 2014

ważne

ten blog najprawdopodobniej zostanie zawieszony/zakończony na tym etapie,na którym jest.
Sama tego nie dokończę,a druga autorka jakoś nie jest skora do powrotu do publikacji.
Obecnie piszemy sobie opowiadanie dla zabicia czasu,nigdzie tego nie wrzucamy.
Natomiast zawiesiłam już trzy blogi i skupiam się na tym opowiadaniu,które od dłuższego czasu prowadzę sama...
Nie wiem,może jeśli druga autorka się zepnie i jakoś się umówimy na napisanie...
Ogólnie wszystko jest moją winą,bo to opowiadanie skończyłyśmy dawno temu,ale wrzuciłam telefon do mleka i tak wyszło,że straciłyśmy wszystko,a teraz jakoś nie mamy siły na odtworzenie utraconej treści.

Jeśli ktoś w ogóle czyta i czeka na rozdział- mogę powiedzieć tylko PRZEPRASZAM.
We wrześniu zakończę give-me-love-zayn-louis.blogspot.com i może wtedy postanowię zająć się tą historią,choćby w pojedynkę :)

możecie zostawić swoje tt,gg,możecie napisać mi nawet swój numer telefonu na te dane:
gg: 43913458
mail: hipsta.mouse@o2.pl
ask: @british_dream <-- w treść pytania wpiszcie,że chcecie być informowani,będę wiedzieć o co chodzi i nie opublikuję Waszych danych,więc spokojnie :)
twitter w pm: @ellix155204


pozdrawiam~ Elli x.

wtorek, 21 stycznia 2014

osiemnaście ♥

Niall pochłaniał n-tą babeczkę. Denerwował się, więc jadł. Był zaczepiany przez fanki, ale je lekceważył, a potem przepraszał i tłumaczył się złym humorem. Restauracja była dość droga, a Niall miał ogromną ochotę na żeberka, więc je zamówił, nie wiedząc nawet po co Harry go tu przywlókł. Styles w tym czasie próbował ogarnąć Melanie w łazience, ale ta usiadła koło zlewu i zalała się łzami. Przytłaczała ją to cała sytuacja, bo w sumie już wybaczyła Niallowi po ostrej przemowie Louisa. Teraz się chyba wstydziła spojrzeć każdemu w oczy.
-Co Wam jest? Niall żre, Louis chleje, a Ty ryczysz. Tak to Wy się nigdy nie pogodzicie.
-Po prostu zabierz mnie do domu...
-Nie.
-Po co mnie tu wziąłeś?
-Bo masz się pogodzić z Horanem, jasne? I nie chcę słyszeć protestów.
-Ale...
-Masz się z nim pogodzić-Harry był na granicy wytrzymałości, bo szczerze miał dość narzekania ich obojga, przez co nie miał czasu dla Becky.
-Och, no dobrze...-uległa.
-Ogarnij twarz i całą resztę, no już...
Melanie wstała i opłukała twarz wodą, po czym wzięła papierowe ręczniki i dokładnie ją wytarła. Palcami przeczesała włosy, ściągnęła z ręki czarną gumkę do włosów i związała je w luźnego kucyka tak, by długie kaskady falowanych włosów opadały na jedno ramię. Wzięła do ręki czarne rurki i czerwony, luźny sweter i zamknęła się w łazience.
-Czekam. I jeśli nie chcesz, by Wielka Brytania głodowała to nie każ Niallowi długo tam siedzieć samemu.
-Boję się trochę...-przyznała cicho.
-Nie masz czego. To żarłok, ale nie kanibal-Hazz się roześmiał-znaczy, chyba...
-Och, Harry...
-Wyłaź lub starzej się z kotami, siostra.
-Chwila...
-No juuuż...Mel, ja jestem w damskiej toalecie, rusz dupę!
-No już-pokręciła głową i wyszła z kabiny.
-Stolik numer 8. Jakby co to piję z Louisem naprzeciwko-mrugnął i wyszedł z restauracji.
Nastolatka wzięła głęboki oddech, potarła czoło i jeszcze raz przejrzała się w lustrze. Na stopach miała czarne Conversy, czarne rurki ze złotymi zamkami opinały jej zgrabne nogi, a czerwony sweter, którego przód był lekko włożony w spodnie podkreślał jej delikatnie opaloną skórę. Poprawiła jeszcze naszyjnik z czterolistną koniczynką, który dostała od Nialla na początku ich związku i odważyła się wyjść z toalety. W czasie kiedy ona próbowała doprowadzić swój wygląd do jako takiej atrakcyjności Niall kończył swoje danie, a drugą ręką podpisywał płytę dla fanki. Otarł chusteczką usta, posłał ostatniej dziewczynie blady uśmiech i jego wzrok zatrzymał się na Melanie, która zmierzała do jego stolika. Jego serce prawie wyskoczyło i wszystkie przemowy, które szykował sobie na jej przeproszenie umknęły w dal. Kiedy ich oczy się spotkały uśmiechnęli się do siebie. Irlandczyk podszedł do niej i bardzo mocno przytulił. Mel oczywiście bez żadnych sprzeciwów ułożyła ręce na jego plecach i oparła głowę o jego tors.
-Przepraszam-powiedziała cicho do niego i objęła mocniej, na co Niall uniósł jej podbródek i patrząc jej prosto w oczy zaczął mówić z serca:
-Nigdy, ale to nigdy, bym Cię nie zdradził Skarbie. Bardzo Cię kocham, jesteś moim sensem życia. Budząc się rano wiem, że ktoś czeka na mnie. Wiem, że jestem kochany prawdziwą miłością. Po co mi inne dziewczyny skoro mam tą najlepszą? Gdyby ktoś mi rok temu powiedział, że będę tak szaleńczo zakochany- wyśmiałbym go. A teraz szaleje z miłości do Ciebie. Mam ochotę wykrzyczeć całemu światu jak strasznie Cię kocham i potrzebuję. Dlatego proszę, żebyś mi wybaczyła to, że nie walczyłem o Ciebie.
Melanie uśmiechnęła się ze łzami w oczach i jako potwierdzenie jego słów skinęła delikatnie głową i bardzo czule pocałowała.

***
Harry nie zastał Louisa w barze obok, a z relacji kelnera usłyszał, że fanki go obległy i uciekał z krzykiem. Chłopak zaśmiał się na wyobrażenie tego widoku i postanowił pójść do swojej przyjaciółki. Wszedł do bloku F, wspiął się po schodach na trzecie piętro i zapukał do drzwi. Wiedział, że będzie jej trudno otworzyć, więc delikatnie je uchylił i wszedł do środka. Niska dziewczyna z gipsem od stopy do kolana kuśtykała właśnie, ale gdy go zobaczyła to uśmiechnęła się lekko ukazując jeden, charakterystyczny, dołeczek w lewym policzku. Harry zdjął buty w małym korytarzu potem kurtkę i podszedł do niej, przytrzymując ją w talii, by nie upadła.
-Cześć Becky-posłał jej czarujący uśmiech, a dziewczyna przełknęła głośno ślinę.
-Cześć, co słychać?
Powoli weszli do pokoju, który dzieliła ze swoim młodszym bratem a i tak był mały. Pod ścianą stało piętrowe łóżko, obok szafa, a po drugiej stronie dwa biurka. Jedno z naklejkami samochodów i postaciami kreskówek, a drugie z różnymi napisami i klamotami na nim. Usiedli na dolnej części łóżka.
-Dobrze, godziłem dziś moją siostrę z Niallem-westchnął cicho-mam nadzieję, że wreszcie się pogodzą, bo mam trochę dość jej płaczu. Szkoda mi jej już.
-Na pewno się pogodzą. Z tego co mówiłeś to bardzo się kochają i będzie dobrze. Zobaczysz.
-A jak Twoja noga?
-W porządku, nie boli-wzruszyła ramionami-muszę pomóc mamie, a tu takie coś. Wiem, że jej ciężko.
-Mogę Ci jakoś pomóc?-Harry spojrzał na dziewczynę z troską.
-Nie...to znaczy...strasznie głupio mi o to prosić...moja mama potrzebuje leków, a są strasznie drogie i...-potarła niezręcznie ramię.
-Pożyczę Ci pieniądze. Powiedziałbym, że nie musisz ich oddawać, ale wiem, że i tak się nie zgodzisz, więc Ci pożyczę mała.
-Bardzo dziękuję, to ważne.

_____________________________
Przepraszamy, że z takim opóźnieniem! Nie sądziłyśmy, że zakończenie semestru będzie takie trudne i zawalone pracą. Proszę nie pytajcie, kiedy następny, bo nie wiemy! Są ferie, więc postaramy się coś napisać, ale chęć odpoczywania jest silniejsza. Ze swojej strony proszę o dłuższe komentarze, wyrażajcie tam siebie!
Miłego czytania :)
PS.: Ta piosenka to cudo! Happy

sobota, 28 grudnia 2013

siedemnaście ♥

Niall kończył piąte piwo tego dnia, gdy chodził z Harry po galerii sztuki. Jak to robi? Przelał to do butelki po soku. Jednak dziwiło go, co tu robią.
-Hazz, nie lubimy sztuki, po co tu jesteśmy?
-Niall...chcę z Tobą pogadać.
-No?
-Czemu zdradziłeś Melanie?
-Nie zdradziłem jej.
-Ona, płacząc po nocach i mi się żaląc, sądzi co innego. Wszyscy wiedzą, że Cię kiedyś nienawidziłem, ale te czasy już minęły i teraz się martwię o was oboje.
Niall miał dość. Padł przed nim na kolana i spojrzał mu głęboko w oczy.
-Kocham ją tak, jak ty kochasz swoje loczki. Pragnę jej tak, jak człowiek wędrujący przez pustynię pragnie kropli wody. Jest moim skarbem, jej uśmiech to ósmy cud świata. Rzuciłbym się w ogień, gdyby wpadła tam jej ulubiona spinka do włosów. Gdyby kazała mi zabić się kostką mydła, wsadziłbym ją głęboko do gardła, żeby odciąć powietrze. Jej zapach jest dla mnie cenniejszy od tlenu. Jej szczęście to moje szczęście, jej prośba to rozkaz. Jej łzy są jak kule rozgrywające moje serce. Nigdy bym jej nie zdradził...
Harry kucnął przy nim, bo byli w zaułku galerii-Musisz o nią walczyć stary. Ona powoli się stacza, naprawdę. Ona bez Ciebie nie funkcjonuje. Nie je, nie śpi, nie pije, nie rozmawia. Nawet nie śpiewa, a wiesz, że to całe jej życie. Jest chuda jak patyk Nialler. Musisz wrócić.
-Czy Ty mnie słuchasz? Ona nie chce mnie widzieć...
-Mówi tak, bo jest zła. Tak naprawdę ona Cię potrzebuje, jak jeszcze nigdy w swoim życiu...
-Nie zmuszę jej do rozmowy...
-Nie rozumiem Cię. Chcesz do niej wrócić czy nie?
-Jasne, że chcę...
-To czemu o nią nie walczysz?
-Nie wiem, jak, okej ? To mój pierwszy tak poważny związek...
-Walcz o nią póki nie jest za bardzo późno.
-Co ja mam robić?
-Iść do niej i rozmawiać.
-To Twoja siostra, Styles...jesteście uparci jak osły...
-To nie. Bronisz się rękami i nogami, żeby się z nią pogodzić. Róbcie co chcecie-Harry wstał i ruszył dalej, a Niall chciał coś jeszcze powiedzieć, ale tego nie zrobił. Skulił się w kącie, schował twarz w ramiona i zaczął cicho szlochać, bo bardziej potrzebował wsparcia niż ochrzanu. Jego przyjaciel obszedł jeszcze galerię. W sumie nie skupiał się na sztuce, a na sprawie tej pary. Po zastanowieniu zadzwonił do Louisa, który jako jedyny zawsze był w humorze.
-Hi, hay, hello! Jak się masz, słonko?-zaświergotał do słuchawki.
-Słuchaj mamy misję.
Louis wszedł do szafy i zaczął szeptać.
-Słucham?
-Musisz iść do Melanie i zwlec ją z łóżka. Za dwie godziny bądźcie w restauracji The Five Fields.
-Oki doki małe smoki. Obowiązuje strój odświętny czy...?
-Postaraj się, żeby było jak najlepiej.
-Jasne. To pa!
-Dzięki, do zobaczenia za dwie godziny!
Louis wyszedł z szafy i poszedł do pokoju Melanie, gdzie wpuścił promienie słońca do wnętrza.
-WSTAJEEEEEEEMY!
Dziewczyna leżała nieruchumo na boku, plecami do niego. Już chyba nie miała siły na łzy, bo na policzkach zostały tylko stare ślady.
-No jazda, już już, i lewa prawa lewa prawa. Melanie, jeśli to ma się udać to musisz wstać, wiesz?
-Zostaw mnie.
-Hahahaha. Nie.
Melanie zakryła się pościelą i zwinęła w kłębek.
-Wstawać kochanie, szkoda tak pięknego dnia!
-Wszytskie dni są brzydkie...
-Bo patrzysz w zła stronę, ptysiu.
-Nie. Wszytskie dni bez Nialla są brzydkie.
-Więc wstań i to zmień.
-Czekam na niego...
-No dobrze...to może póki on stoi w korku, wstaniesz i ogarniesz się troszkę i...wystroisz na bóstwo?-uśmiechnął się niewinnie.
-Nie chcę. Zostaw mnie.
-Melanie, proooooooooooooszę
-Nie.
-Ślicznie proszę?
-Nie.
-Co muszę zrobić, żebyś wstała?
-Nic, bo nie wstanę.
-Ale mam niespodziankę...
-Nie chcę.
-Mam dość. Chryste, wartość was kiedyś zniszczy. Masz 3 sekundy. Raz...
-Dwa...
-Nara!
-Nie każ mi mówić "trzy"...
-Powiem za Ciebie. Trzy.
-Cholera jasna, powiedziałem, że wstajesz, więc wstaniesz, rozumiesz?! Zachowujesz się jak dziecko. Wierzysz w cholerne plotki? Czyli wierzysz, że jestem gejem?
-Odwal się ode mnie, okej?
-Zadałem pytanie.
-A ja coś powiedziałam.
-Jestem starszy.
-Gówno mnie to obchodzi. Wyjdź i daj mi spokój!
-NIE! Rozumiesz? Nie. Rusz tą dupe i ratuj swój związek albo on znajdzie kogoś, kto wykaże zaangażowanie zamiast prób zgnicia w łóżku. W tej chwili.-Lou odsłonił kołdre i wyrzucił ją przez okno. Pierwszy raz był taki poważny.
-Niech on ruszy dupe!
-A Ty to,kurwa, co?! Liczę do trzech. Wstajesz, ubierasz się i wychodzimy, albo idę po wiadro zimnej wody...
-To stąd wyjdź.
-Mam dość tego, że najpierw zrywasz z moim przyjacielem przez głupie plotki, a teraz zgrywasz królową. To ty powinnaś go przeprosić i błagać na kolanach, by wrócił, nie on.
-A ja mam dość tego pieprzonego życia!
-To idź i potnij się mydłem! Drama Quinn się znalazła. Skoro tak łatwo się poddałaś to znaczy, że go wcale nie kochasz.
-Wypierdalaj stąd!
-Wstawaj.
-Powiedziałam już, że nie! Przecież jestem królową, nic nie muszę. Bronisz go, bo go znasz. O mnie nic nie wiesz, więc nie wyrażaj o mnie opinii, jasne? Myślisz sobie, że postradałeś wszytskie rozumy i jesteś najmądrzejszy. Siedzisz w mojej głowie? Wiesz jak przeżywam tą sytuacje? Nie. Drama Quinn jest wszytskiemu winna. Oj, wybaczy Pan. Już lecę i klękam na kolankach. Wybaczy mi Pan?
-Wierzysz gazecie zamiast Niallowi. To mówi wszystko.
-Sama nie wiem jak jest. Nikt mi tego nie raczył wyjaśnić.
-Wierzysz gazecie! Szmatławcowi, który z Twojego brata robi męską dziwke a z chłopaka zdrajcę oglądającego się za dupami.
-Już? Wygadałeś się?
-W tej chwili wstawaj z tego pieprzonego łóżka.
-Nie będziesz mi rozkazywać.
-Posłuchaj mnie uważnie. Jest mało osób, których nie lubię, ale wiedz, że jesteś teraz na tej liście. Teraz uratuje twój jebany związek, a później się do mnie nawet słowem nie odzywaj.
Tommo był na granicy wytrzymałości. Nikt jeszcze nie doprowadził go do takiego stanu. Wręcz zabijał wzrokiem. Chwycił ją tak, jak leżała i siłą zaniósł do auta. Posadził ją na tył, wrzucił jakieś rurki i sweterek, zakluczył drzwi, oddzielił ją od siebie szybką taką jakie są w taxi i ruszył pod wskazany przez Harrego adres. A Melanie? Melanie cały czas siedziała z założonymi rękami i zaciśniętymi pięściami. Była cholernie zdenerowana, wiedziała, że przesadziła, ale teraz musiała ochłonąć. Wiedziała, że Louis ma we wszytskim rację, że ona źle się zachowuje i to sama powinna przepraszać Nialla za to, że uwierzyła w takie głupstwa. Ale nie chciała robić pierwszego kroku. Fizycznie też czuła się fatalnie, bo była bardzo słaba i blada, a kłótnia jej w tym nie pomogła. Zły humor Tomlinsona przełożył się na jego jazdę. Byli po kilku minutach. Nie obdarował jej nawet spojrzeniem, gdy zaciągnął ją z parkingu w umówione miejsce. Harry wyszedł ze środka w nieco lepszym humorze, bo Niall ze zdenerowania uwielbiał jeść, więc nie stanowiło problemu zabranie go do restauracji. Podszedł do nich.
-Co Wy tacy wkurzeni?
-Nawrócisz swoją siostrę albo ja się wyprowadzam. I stawiasz mi przynajmniej dwa litry barmańskiej, bo w tej chwili jestem gotowy zabić kogoś gołymi pięściami z wyjątkowym okrucieństwem.
-Dobra, pogadamy o tym później. Melanie, musisz się przebrać i ogarnąć.
-Czekam w klubie za rogiem-Louis wyszedł zostawiając ich samych. Przy okazji zabrał czyjeś zamówienie z tacki kelnera.

__________________________________
Cześć! Witamy Was z nowym rozdziałem, a następny powinien pojawić się w przyszłym tygodniu :)
Niesprawdzany, więc przepraszamy za literówki, itp. :)
Szczęśliwego Nowego Roku!

sobota, 7 grudnia 2013

szesnaście ♥

I know You want, know you want to take it slo-o-ow
But think about all the places we could go-o-o
If you give in tonight
just let me set you free
we'll touch the other side
just give me the keys

Tak,dzień zaczął się dla Louisa świetnie.Pomijając fakt,że każdy jego dzień jest świetny.W białej koszulce i pidżamowch spodniach w kratę chodził z bananem w ręku i śpiewał na całą parę.

'Cause we got all night
We're going nowhere
Why don't you stay
Why don't we go there?
Let's take a ride
out in the cold air
I know the way
Why don't you go there with me?

Szatyn czując niekomfortowe zimno dopadające jego nagie stopy spojrzał po pokoju.Jego wzrok przykuły kolorowe skarpetki,na co prychnął.
-tak,jasne.
Następnie spotkał swoje puchate kapcie w kształcie niebieskiej postaci z "Potworów i Spółki".
-bingo.Chodźcie do tatusia,maleństwa.
Z cichym chichotem wdział kapcie i zszedł na dół śpiewając dalej.

Say the word, say the word, but don’t say “no-o-o”
Sky dive, you and I with just these clo-o-othes
Your secret is safe with me
There’s no right time or place
Cause anyone could see
Do it anyway

Wcisnął przycisk,uruchamiając elektryczny czajnik,wrzucił do kubka saszetkę herbaty i chwycił za patelnię.
-o nie,nie,kochanie.-parsknął śmiechem.-wybacz mi.Przeżyliśmy wiele wspólnych śniadań przy jajecznicy i naleśnikach...przeżyłaś lądowanie mojego zgrabnego tyłeczka na pokrywającym cię,skwierczącym olejem...-myślami wrócił do dnia,w którym chciał usiąść na blat,ale zapomniał,że wcześniej położył tam patelnię i...lekarze na ostrym dyżurze niemal nie turlali się ze śmiechu,widząc czerwone,poparzone pośladki jednego z najbardziej pożądanych facetów świata.
-ale nasz związek jest zły.Wyrządzamy tym krzywdę naszym najbliższym,więc...-pociągnął nosem.-żegnaj Juliet.

Hey, I don’t want you be the one that got away
I wanna get addicted to you, yeah
You’re rushing through my mind
I wanna feel the high
I wanna be addicted
Don’t say, no-o-o-o-o
Just let go-o-o-o-o

Zasłonił oczy i schował patelnię do szafki.
-Marviiin!
Wykrzyknął z entuzjazmem i wyjął toster.Czyli na śniadanie zjadł tosty z serem.Na dół zszedł Liam i wyjął patelnię z zamiarem zrobienia sobie jajek.Spojrzał na nią krytycznie.
-musimy w końcu kupić nową patelnię.Ta jest spalona i naprawdę przeraża mnie fakt,ile razy na niej piekliśmy po tym,jak przypaliłeś na niej swój tyłek,Lou-Lou.
Mówiąc to,otworzył szafkę pod zlewem,a Louis rozdziawił buzię i w mgnieniu oka pojawił się przed Liamem,zasłonił ciałem kosz i odebrał mu naczynie.
-nie waż się!
-Louis...
-ZOSTAW.JULIET.W.SPOKOJU!
-Juliet?-Liam zbaraniał.-poważnie?
-tak.
-posadziłeś na nią swój ubezpieczony tyłek!Nadal da się wyczuć materiał czerwonych spodni w potrawach,które na niej robimy!
-i co?!
-i ją wyrzucę! Oddaj mi ją!
-nie!
-Louis...nie przekonasz mnie,wyrzucę ją.
-jak cię nią piznę,to nie wyrzucisz!
-nie odważysz się..
-założymy się?
-eh....
-spróbuj ją ruszyć,a obiecuję,że następnego dnia obudzisz się z trzema milionami łyżek i łyżeczek w pokoju.
Więc Liam odpuścił,a Louis z wyjątkową czułością włożył patelnię na swoje miejsce.
-czemu ty jesteś wiecznie wesoły?
-a czemu nie?
-nie rozumiem...jesteś...pijany szczęściem.
-żyję.Obudziłem się i żyję.Cieszę się,że żyję.
-to Ci wystarczy? Sama świadomość,że żyjesz?
-Dzieci w Afryce głodują,więc ja cieszę się z batonika.Ludzie marzną,więc cieszę się z kurtki i butów w chłodniejsze dni.Ludzie umierają podczas wojen,więc cieszę się,że żyję.Cieszę się również,bo wiem,że im pomagam.Nie wszystkim,ale wspieram wiele fundacji.Przekazuję pieniądze,by dzieci miały co jeść,by ludzie mieli co ubrać i gdzie się schronić...mam mały wkład w pomoc dla ludzi,którzy mają o wiele gorsze problemy od moich.
Payne został skutecznie uciszony.Po raz kolejny dostrzegł w przyjacielu kogoś więcej,niż dziecko w ciele faceta.Dostrzegł wzór człowieka.Ich rozmowa została przerwana przez Harry'ego.
-heeej,Loczuuuś!Gdzie się wybierasz?
Styles zatrzymał się przy drzwiach i spojrzał na przyjaciół.
-zabieram Nialla do Saatchi Gallery.*
-ale po co?
-już on doskonale wie,po co.Cześć.
I już go nie było.
-ej,Liam...o co chodzi?
-nie wiem,Louis...nie mam pojęcia...
Tommo wzruszył ramionami.
-Widocznie odkryli zamiłowanie do kultury.
Liam zmarszczył brwi na logikę przyjaciela i parsknął śmiechem.
-tak,Louis..zapewne.


*Nawiązanie do gróźb Harry'ego.
Saatchi Gallery- galeria sztuki w Londynie.



niedziela, 10 listopada 2013

piętnaście ♥

Koniecznie włączcie sobie podczas czytania! :)
*KLIK*

Znasz to uczucie, gdy Twoja miłość w jednej sekundzie się rozsypuje? Gdy jedna plotka rujnuje Ci życie? Niall się dowiedział. A było już tak pięknie. Jedno zdjęcie...jedna chwila, by Melanie go zostawiła.
Zazdrość.
-Zdradziłeś mnie?
Jej twarz wyrażała cierpienie. Jednak on wyglądał gorzej. Te słowa wystrzeliły prosto w jego serce.
-Nie.
-Nie chcę Cię znać. To koniec, Niall...
I tak oto Niall Horan spakował swoje rzeczy, obdarował ukochaną ostatnim, bolącym spojrzeniem i opuścił dom. Nie potrafił tam spędzić sekundy dłużej.
Zameldował się w hotelu, wszedł do pokoju, rzucił walizkę i torbę niedbale na łóżko.
Nie zapiął jej, więc wysunęło się z niej zdjęcie w szklanej ramce.Wypadło i roztrzaskało się na dziesiątki kawałeczków.
W takim samym stanie było teraz jego serce.
Blondyn upadł na kolana i wlepił wzrok w fotografię.
Dwoje młodych, szczęśliwie zakochanych w sobie ludzi. On i Melanie. Pęknięte szkło rysowało ścieżki na ich ciałach, ale nadal byli szczęśliwi. Na wizerunku Horana pojawiły się łzy.
Łzy ściekające po policzkach tego prawdziwego Nialla.
Zranionego 19-latka, który powierzył swoją miłość ślicznej brunetce, a przez obcych ludzi stracił teraz wszystko.
Wybuchł płaczem.
To zdjęcie raz po raz wbijało nóż w jego serce, sprawiając, że się dusił. Dławił się słoną cieczą, opuszczającą jego piękne, ale tak smutne oczy. Spojrzał na łóżko. Musiał spać sam. Ona mu nie wybaczy i musi spać sam.
Jej tu nie ma.
Jej cudownego ciepła, melodyjnego śmiechu.
Był teraz taki samotny. To uczucie rozdzierało go na części.
Dał swojej ukochanej gwiazdę, a teraz ta gwiazda wypaliła w nim dziurę. Ale on wróci i przyniesie jej tą gwiazdę z powrotem. Bo ją kochał.
Ona już od jakiegoś czasu sprawiała wrażenie nieobecnej...jakby coś podejrzewała. Teraz wiedział. Rozmyślała, czy ją zdradził.
Ale on tego nie zrobił. Nie mógłby. Nigdy.
Ona tak łatwo uwierzyła.
Przytulił do siebie fotografię, raniąc dłonie kawałkami stłuczonego szkła i tak po prostu się położył. Łzy wyznaczały czerwone tory na jego policzkach, piekąc jego skórę.
Tak cierpiał, a nikt go nie widział, nikt nie pomógł...
Wrócił myślami do zdarzeń sprzed kilkunastu minut. Jak stała przed nim, taka drobna, zapłakana, siląc się na spokojny ton. Pragnął ją przytulił. Zamknąć w ramionach i zapewnić, że obroni ją przed tym zakłamanym światem. Ale był w zbyt wielkim szoku, by to robić. Jej słowa uderzyły z siłą kuli armatniej. Rozdarły jego serce, zostawiając w tym miejscu pustkę.
Późny wieczór, on nadal leży w tej samej pozycji. Krew zdążyła zaschnąć, łzy były wciąż zastępowane przez nowe.
Wspominał, jaki był szczęśliwy.
Dziękował za każdy uśmiech, który wywołała.
Cierpiał, bo samotność znowu wróciła do jego życia i przepełniła jego ciało, serce i umysł.
Był samotny.
Był samotny aż do szpiku kości. Nie miał nikogo.
Był sam.
Ściany lojalnie zatrzymywały jego szloch, nie pozwalając, by ktoś go usłyszał. Poduszki stały się powiernikiem jego szeptów.
Wyglądał żałośnie.
Wstał i szwendając się bez celu po pokoju zaczął śpiewać przez łzy.
-Nie pozwól mi
Nie pozwól mi

Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść Melanie, kocham Cię skarbie...zawsze będę Cię kochał...nie pozwól mi odejść, proszę...

Położył się na zimnej pościeli i zasnął.
Samotnie.

_________________
Krótki, ale nie chciałam go zniszczyć bardziej, niż już jest...
Nie mam weny, przepraszam...
Odeszłam od planu opowiadania, bo słuchając tej piosenki w wykonaniu Hazzy...ciągle płaczę..
chciałam to wykorzystać jako inspirację, ale spieprzyłam po całości :(

poniedziałek, 7 października 2013

czternaście ♥

Becky unikała Harrego jak mogła. Pracowała rano, gdy on jeszcze spał, a potem wręcz biegła do domu. Pewnego dnia się pośliznęła i złamała nogę. Hazz długo błagał jej mamę w sklepie, by podała mu adres domu. Gdy zapukał, Becky nie chciała go wpuścić.
-Becky, proszę,wpuść mnie...
-Po co? Wytłumacz?
-Zrobiłem coś nie tak? Przepraszam...
-Wszystko zrobiłeś nie tak. Zaczynając od tego, że usiadłeś obok mnie na tej ławce...
-Jestem aż takim kretynem?
-Odejdź.
-Nie! Albo mnie wpuścisz, albo będę tu spał.
-Nie wpuszczę.
-To będę spał. Na wycieraczce.
-Nie mamy wycieraczki.
-Tak? ...a faktycznie...to będę spał na ziemi. Po prostu.
-Odejdź.
-Wpuść.
-...
-...
-...
-Becky...proszę...
-Daj spokój.
-Proszę.
Wpuściła go. Po godzinie. On stał, dopóki nie otworzyła drzwi. Wszedł do środka małego domku. Zapadła niezręczna cisza.
-Dlaczego mnie unikasz?
-Bo nie powinniśmy się spotykać..
-Bo?
-Bo tak.
-kobiety...podaj sensowny powód. I nie "jesteśmy z dwóch innych światów".
-Ale to moje jedyne usprawiedliwienie..
-To wymyśl coś innego.
-Głównie o to chodzi...
-Daj spokój. Polubiłem cię..
-Przestań!
-P co ci chodzi? Tak ci nie pasuje to, że cię lubię?
-Tak!
-Nie rozumiem cię...-westchnął- masz mój numer, zadzwoń, jeśli zmienisz zdanie.- odwrócił się, by nie widziała jego zbierających się w oczach łez.-cześć...
-Harry, poczekaj...
-Co?
-Chyba nie będziesz teraz płakał, co? No Harry...-podeszła do niego wolno i się przytuliła. Hazz...on się rozpłakał.
-Jesteś pierwszą dziewczyną, z którą mogę normalnie porozmawiać..która widzi we mnie normalnego chłopaka, a nie Harrego Stylesa-gwiazdę z hajsem przy dupie..a nie mogę się z tobą przyjaźnić..to boli...
-Nie płacz, spokojnie..
-Proszę...uwierzyłem,że nie wszyscy są fałszywi, że można znaleźć kogoś o dobrym sercu...
-Ale..
-Nie odbieraj mi tej szansy...wiesz, ilu ludzi mnie skrzywdziło...ilu udawało przyjaźń, by zyskać na popularności...ilu ludzi robiło sobie ze mnie bekę...
-Dobrze,już..
-Przestaniesz mnie unikać?
-...
-Becky!
-Spokojnie. Przepraszam..po prostu...to wydawało mi się takie nierealne, że ktoś taki jak ty zwrócił na mnie uwagę...ludzie się litują nad takimi jak ja...nie chcę litości.
-Nie lituję się nad tobą, na prawdę bardzo cię lubię..zrozum to w końcu...
-Ok. Przepraszam.
-Dobrze.Powinnaś siedzieć..
-Nieee...
-Taaaak.-uroczo się uśmiechnął, otarł łzy i pomógł jej usiąść. Napięcie zeszło, zaczęli rozmawiać na luźne tematy. Zbliżali się co chwila.W pewnym momencie Hazz zaczął ją łaskotać, a to był jej słaby punkt, więc parsknęła śmiechem.
-Ha...Ha..Harrrrrrrrry!
-Jak akcentujesz "r".. Hiszpania normalnie-zaśmiał się.
-Loczeeeeek. Skończ!
-Dasz buziaka?
-Nie.
-To nie.
-Dobra!
Natychmiast przestał, za co został wynagrodzony buziakiem w policzek. Do pokoju nieśmiało wszedł mały chłopiec i przytulił się do dziewczyny
-Hazz...to mój braciszek-Nick.
-Miło mi,Harry Styles.-brunet podał mu rękę
-Nicki...

Louis poczuł się swobodnie. Był sam w domu. Przebrał się w strój kucharza, rozłożył sobie składniki do naleśników i udając francuski akcent zaczął prowadzić "program kulinarny" w rytm jakiejś piosenki. Śpiewał do łyżki, kołysał bioderkami i komentował każdą czynność.
-Tararaaaaarararrara..tarararararararraa.taraaaara. EEEEE MACARENA!
Wylał ciasto na patelnię i zaczął podrzucać zabarwionego na zielono naleśnika.
-This is the end
Hold your breath and count to ten
Feel the Earth move and then
Hear my heart burst again
For this is the end
I’ve drowned and dreamt this moment
So overdue I owe them
Swept away I’m stolen

Let the sky fall 
When it crumbles 
We will stand tall 
And face it all together

Let the sky fall
When it crumbles
We will stand tall
And face it all together
At Skyfall

-At Skyfaaall!
-O matko!-Tommo wystraszony cudzym głosem i rękami oplatającymi go w pasie odrzucił patelnię w tył i ...
-Kurwa, jeszcze raz zobaczę patelnię w twoich dłoniach i wezmę pasek i tak ci dupsko spiorę, że rok nie usiądziesz!
To był Zayn. Odsunął się ubabrany olejem i zielonym barwnikiem o smaku limonki i chwycił za nos.
-Kochanie! Przepraszam,wszystko w porządku?!
-Tak, naleśnik jest miękki, zamortyzował uderzenie teflonem!
-Przepraszam...przestraszyłeś mnie...myślałem, że jestem sam..wybacz Skarbku.
-Matko, ciemno się robi...
-Nie, nie, nie, nie! Usiądź..-pospiesznie wyciągnął lód z zamrażalnika, odwrócił się i...pieprznął paczką mrożonego szpinaku w twarz mulata. Znowu.-Sorry!
-LOOOOOUIS!
-PRZEPRASZAM!
-Dlatego nienawidzę szpinaku...złamałeś mi nos!
-To czemu stoisz tak blisko! Stresuję się!
-Bo chciałem się przytulić, bo boli gnojku zajebany!
-Nie krzycz na mnie patafianie!
-Bo pierdolniesz mnie czymś jeszcze?!
-Przepraszam misiu..-otulił go ramionami i ucałował delikatnie w głowę.-już lepiej?
-Lepiej...Loui?
-Tak skarbie mój największy?
-Dlaczego masz na sobie fartuch kucharza?
-Bo...właśnie dlatego.
-Kupię ci plastikowe naczynia, żebyś nikomu już krzywdy tą patelnią nie zrobił...
-To, że uderzyłem cię w twarz nie oznacza, że nie mogę uderzyć w dupę..
-Już,już...ale naleśnik całkiem niezły...aż sam leci do ust.
-Przyłożyć lodu?
-Sam to zrobię, bo się boję...daj ten szpinak...
Szatyn się roześmiał i zabrał go do salonu na kanapę,gdzie brunet zasnął mu z głową na jego kolanach.
-I know I'd never be me Without the security Of your loving arms.
-Malik, mamroczesz...
-Patelnia wbiła mi do głowy Adele...
-No przepraszam no!



__________________________________________
macie prawo nas zabić xd
a raczej jedną z nas. Merry xd
ale brak czasu,internetu,ochoty...
chciałam oznajmić,że dodawanie rozdziałów zależy od waszych komentarzy :)
proste.
jesteś=komentujesz :)

bye ;*



wtorek, 18 czerwca 2013

trzynaście ♥

Rankiem Lou, Niall i Melanie siedzieli w kuchni przy śniadaniu .Horanek karmił swoją ukochaną i co chwila się do siebie śmiali szepcząc czułe słówka, a Louis...walił głową w stół.
-Błagam, wyjedźcie już...
-O co ci chodzi?
-Siedzicie i ciągle "kocham Cię Niallerek" "oh, ja Ciebie też Skarbie" "ale ja ciebie bardziej" "nie, bo ja ciebie bardziej" "nie kłóć się, ja bardziej" no ludzie RZYGAM TĘCZĄ PO PROSTU! Dajcie singlowi spokojnie zjeść ten ważny posiłek, jakim jest śniadanie a nie miziacie mi się przed oczami! Tracę wiarę w ludzi normalnie...dziękuję za zmarnowany ranek.-wstał oburzony,wyszedł...i wrócił. -zabieram twarożek.On też nie może tego słuchać.
Chwycił miseczkę i bagietkę i wyszedł a para parsknęła śmiechem.
-Jedziemy?
-Jedziemy.
Zapakowali się i już ich nie było.W samolocie Melanie usiadła mu na kolana i się przytuliła.
-Denerwuję się...
-Czym?
-Spotkaniem z...-przełknęła ślinę-z Twoimi rodzicami...
-Księżniczko, wszystko jest ok. Dużo im o tobie opowiadałem, nie mogą się doczekać, by cię poznać.
-Serio?
-Tak. Wiedzą o tobie praktycznie wszystko.Wiedzą, że cię kocham i to jest najważniejsze.-musnął z uśmiechem malinowe usta swojej dziewczyny i skończył temat.W domu jego mama niemal nie udusiła jej na przywitanie.
-A więc to ty jesteś wybranką naszego chłopca? Jesteś tak ładna, jak nam cię opisywał...a pisał referat..-puściła jej oczko a Niall spuścił głowę.
-Mamooo...
-No, a nie było tak? Czytałam to z herbatą w ręku i gdy skończyłam...kubek był już opróżniony. Opisał dokładnie wszystko.
-Mamooooo...
-No już, już.Wejdźmy do salonu, napijemy się, zjemy ciasto...
-A...możemy obejrzeć zdjęcia Nialla z dzieciństwa?
-Oczywiście! Przy okazji opowiem ci kilka zabawnych sytuacji z czasów, jak był takim malutkim urwisem...
-Tato, pomóż....-Blondyn spojrzał błagalnie.
-Mnie tu nie ma.
-Mamoooooooo! Boże, spalę się ze wstydu...
-Oj,przecież byłeś taki słodki, gd...
-Nie, błagam! Nie mów...
-Otóż, jak Niall miał 2 latka, to lubił udawać, że jest superbohaterem....zakładał pieluszkę na głowę, kocyk jako pelerynka i na golaska biegał po domu krzycząc "kapitan pieluskaa".mieliśmy z tego tyle śmiechu...
-Zapadnę się zaraz pod ziemię...
Melanie parsknęła śmiechem a pani Horan wprowadziła ją do salonu.
-Chyba nawet mamy jego zdjęcia.
-Zaklinam cię mamuś, nie rób mi tego...
-Nie,nie...niech pani to zrobi...chętnie zobaczę.-brunetka się wyszczerzyła, a na widok fotografii wybuchła niepohamowanym śmiechem.
-No dzięki...-naburmuszył się, siadł w fotelu i wpierdzielał ciasto patrząc i słuchając kompromitujących historii.
Hazz znowu odwiedził Becky. Namówił ją nawet na spacer.Rozmawiali o zwyklych sprawach, gdy...
-Ogólnie jesteś bardzo ładna, muszę ci to przyznać.
-Weź skończ. Nie lubię słuchać komplementów.
Zaśmiał się i wzruszył ramionami
-I ty naprawdę nie masz chłopaka? Jesteś taka sympatyczna..
-Nie mam. I specjalnie mi to zazwyczaj nie przeszkadza.
-Dlaczego?
-Chłopcy zazwyczaj uważają, że dziewczyna bez chłopaka nie da sobie rady. Singielki pokazują, że facet służy tylko możliwości przedłużenia żywotu naszego gatunku...bez urazy.
-Rozumiem...a gdybyś się tak zakochała?
-Jeśli bym się zakochała. Nie doświadczyłam tego jeszcze...to pewnie trochę by mnie zmieniło, ale nie tak dużo. Chłopak nigdy nie zlikwiduje problemu, więc raczej nie będę nagle widzieć świata przez różowe okulary, ale taka osoba potrafi wesprzeć w trudnych chwilach.
-Problemu?
-Hazz, wbrew pozorom każdy ma problemy...nawet jeśli nie do końca sami jesteśmy tego świadomi.
-Co uważasz za swój świadomy problem?
-Całe moje życie jest problemem. Dzieciństwo marne, bo przecież liczy się ile kto ma kasy.Każde dziecko potrzebuje też twardej ojcowskiej ręki, ja czegoś takiego nie miałam...co może być moim problemem?Hmm...może,że jestem naiwna? Że łatwo się przywiązuje? Długo by wymieniać.
-Strasznie mi przykro...
-A twój problem? Chyba, że pan idealny nie ma takich.
-Jest mi też przykro, że patrzysz na mnie z tak wielką ironią. Owszem, mam problemy. Nie mam najważniejszych osób mojego życia .Moja siostra została niedawno porwana. Zauraczam się w nieodpowiednich osobach a potem cierpię. Prawie zabiłem mojego kumpla za to, że kocha moją siostrę.Ale pan idealny nie ma problemów...
-Prze..przepraszam..
-Nie oceniaj po pozorach.
Dziewczyna chwyciła go za rękę
-Nie chciałam..
-Wiem...i nie chcę,żeby to zabrzmiało upokarzająco, ale jak będziesz potrzebować pieniędzy czy coś w tym stylu, zawsze możesz się do mnie zwrócić, naprawdę...
Po tych słowach go puściła.
-Nie miało,ale zabrzmiało...cholernie upokarzająco.
-Przepraszam. Mogłem tego nie mówić, jestem głupi.
-Rozumiem dobre chęci, ale nie...nie wezmę od nikogo nawet grosza. Dawałam sobie radę, teraz też dam.
-Idziesz do domu, bo widzę, jak się trzęsiesz. Odprowadzę cię.
-Nie trzeba...wrócę sama.-z łatwością zdjęła jego rękawiczki, oddała mu, włożyła ręce do kieszeni i czując szklane oczy szybkim krokiem ruszyła przed siebie. Hazz pobiegł za nią i mocno ją przytulił.
-Przepraszam..
-Nic się nie stało .Puść mnie i wracaj do swojego życia. Jak już mówiłam, dwa inne światy...nie próbuj ich łączyć...-wyrwała mu się i tym razem pobiegła. Schowała się daleko za drzewem i wybuchła płaczem. Modliła się,by go już więcej nie spotkać...
_______________________________________________________________________________

Tak oto zakończył się sezon pierwszy naszego opowiadania! 
Sezon drugi powinien ukazać się w połowie lub pod koniec wakacji :)

Chłopcy już w podskokach ścigają sie,kto pierwszy w drugim sezonie xD





W tym czasie będzie czynna zakładka "pytania do bohaterów",ankieta,w której zadecydujecie o wydarzeniach w drugim sezonie oraz nad kilkoma innymi sprawami,wybierzecie PARĘ OPOWIADANIA czyli parę,która najbardziej się Wam podoba :)  oraz zastanawiamy się nad czatem z autorkami :)
Pierwsza ankieta pojawi się już dziś. Głosy musicie oddać do końca lipca,potem startuje kolejna ankieta po lewej stronie :)
Dziękujemy za to, że czytacie, komentujecie i w ten sposób wyrażacie swoją opinię o naszych wypocinach :)
Liczymy,że nas nie zostawicie? :)
Pozdrawiamy
Merry i Anita :*